Za oknem znowu pada. Patrzyłam na krople deszczu spływające po szybie tak jakby się ścigały, która szybciej skapnie.
-... przeszkadzam?
- Słucham?- wyciągnęłam słuchawkę z ucha i popatrzyłam na kobietę stojącą nade mną.
- No właśnie nie słuchasz. Już po raz kolejny na mojej lekcji masz słuchawki w uszach.- babka była nieźle wkurzona ale pewnie każe mi zostać po lekcjach i takie tam gadanie.
- Przepraszam już więcej nie będę...ok?- zdjęłam słuchawki i odłożyłam je na ławkę schylając się po torbę aby je tam schować.
- Nie tak szybko...- nauczycielka wzięła słuchawki z ławki i patrzyła się na mnie z tym swoim sukowatym uśmieszkiem.
- Może pani oddać mi słuchawki? - wyciągnęłam rękę po moją własność ale ona cofnęła swoją co mnie bardzo zirytowało.
- Mogę ale dopiero na koniec roku w sekretariacie. A teraz 2 tygodnie masz zostawać po lekcjach i wypracowanie na 2000 słów z " Nie będę już słuchać muzyki na lekcji języka angielskiego." Zrozumiano? - nawet nie odpowiedziałam tylko mordowałam ją wzrokiem. Jak zwykle ktoś musi się mnie uczepić...cokolwiek bym nie robiła.
- W końcu lunch! Jak ja umieram z głodu! Myślałam, że uduszę pana Connor'a... ale w pozytywnym sensie. Pozwolił mi pisać poprawę sprawdzianu za tydzień po lekcjach!....Annie? O co chodzi? Czemu się nie odzywasz?
- Nie wiem jak to ująć ale jest chujowo, babka z angielskiego zabrała mi słuchawki i kazała jeszcze zostawać mi 2 tygodnie w kozie.
- Nie przejmuj się. Możesz kupić sobie nowe...
- Jak ja mam się nie przejmować?! Jessie...muzyka jest całym moim światem! A tak po za tym te słuchawki dostałam od taty.
- Wieem...- pocieszającym gestem potarła swoją dłonią o moje plecy prowadząc mnie do naszego stolika. Gdy zajęłyśmy swoje miejsca wyciągnęłam z torby soje drugie śniadanie i zaczęłam je jeść.
***
Pora lunchu minęła nieubłagalnie szybko a lekcje jak na złość się dłużyły. Musiałam jeszcze zostać po lekcjach i myć stołówkę co bardzo poprawiło mi humor * słyszycie ten sarkazm?* Podeszłam jeszcze do mojej szafki żeby zostawić niepotrzebne książki i ruszyłam do samochodu. Na dworze ciągle padało...a raczej lało jak z cebra a ja głupia zaparkowałam na drugim końcu parkingu więc jeszcze dodatkowo zmokłam. Podchodząc do auta wyciągałam kluczyki gdy nagle ktoś we mnie wpadł.
- Soryy...- powiedział brunet pocierając się o ramię
- Spoko każdemu się zdarza. - wzruszyłam ramionami na co chłopak się uśmiechnął
- Tak w ogóle jestem Justin. Miło mi.- podał mi rękę.
- Annie. Mnie również. - odwzajemniłam uścisk.
- Annie Clark?
- Taak? Skąd wiesz?
- Chodzimy razem na biologię.- uśmiechnął się miło i włożył kaptur na głowę.
- Chodzimy...? A nooo tak!- uderzyłam się otwartą dłonią w czoło- to ty jesteś no ten...- pstrykałam palcami- Justin...Justin?
- Bieber. Haha...nie kojarzysz mnie co nie?
- Szczerze? Absolutnie nie. - uśmiechnęłam się szeroko
- Nieźle już się rozpadało. Co ty na to, że podwiozę cię do domu?
- Nie dzięki mam swoje auto...tylko gdzieś mi się kluczyki zapodziały.- szukając po wszystkich kieszeniach nie mogłam ich znaleźć.
- Co za pech...chyba jednak będę zmuszony cię podwieźć do domu.- powiedział udając smutnego po czym się lekko uśmiechnął i poprowadził mnie do swojego samochodu. - Przepraszam.
- Za co?- popatrzyłam na niego zupełnie nie wiedząc o co mu chodzi.
- Za to, że przeze mnie jesteś cała mokra.
- A to...?- popatrzyłam się na siebie- nie przejmuj się, zawsze mogło być gorzej.
Już nic nie odpowiedział tylko się słabo uśmiechnął i odpalił kluczyk w stacyjce.
- Jeszcze raz dzięki za podwózkę. Tylko gorzej będzie jutro z dojazdem do szkoły ale coś się wymyśli. - uśmiechnęłam się i odpięłam swój pas kiedy Justin złapał mnie za rękę powstrzymując od dalszych ruchów. - Coś nie tak? - popatrzyłam na niego
- Nie nic tylko ja mogę po ciebie jutro podjechać. To żaden problem.
- No nie wiem...
- Proszę zgódź się. Co ci zależy?
- W sumie to nic...
- No to świetnie. Będę za piętnaście ósma.
- Okey...
- Na razie.- pomachał mi a ja mu tylko odmachałam i skierowałam się do drzwi mojego domu.
- Annie ! Gdzieś ty tak długo była???- wykrzyczała spanikowana mama.
- W szkole. - odpowiedziałam spokojnie wzruszając ramionami.
- Tak długo?
- No taak mamoooo daj już spokój jestem przemoczona, zmęczona, i zmarznięta. Jedynie o czym teraz myślę to gorąca kąpiel i gorąca czekolada. - powiedziałam to ostatnie zdanie z naciskiem patrząc się znacząco na mamę.
- Dobra idź się wykąp a ja zrobię ci tą gorąco czekoladę.
- Dzięki mamo! Jesteś najlepsza! - zawołałam będąc w połowie schodów. Skierowałam się do mojego pokoju i weszłam od razu pod prysznic. Całe szczęście, że miałam swoją własną łazienkę, mogłam sobie pozwolić na dłuższe kąpiele i nie musiałam czekać rano aż ktoś mnie wpuści abym mogła się wyszykować do szkoły. Odkręciłam kran a na moje ciało spadały pojedyncze krople wody aby po chwili strumień gorącej wody spływał po moim ciele. Niedługo po włączeniu wody pojawiła się para co sprawiło, że moja łazienka wyglądała teraz jak sauna. Nałożyłam szampon pieniąc go na mojej głowie i po chwili go spłukałam robiąc to samo z odżywką. Wyszłam z łazienki owinięta ręcznikiem i ruszyłam w stronę szafy aby wybrać coś luźnego. Długo się nie zastanawiając wzięłam czarne dresy i biały t-shirt z napisem "SMILE" z jakąś głupią emotikonką. mokre włosy wysuszyłam suszarką a później związałam je w niechlujnego koka. Schodząc na dół czułam zapach czekolady co spowodowało, że moje zmysły oszalały. Weszłam do kuchni i zastałam mamę rozmawiającą przez telefon, która wskazywała mi na kubek parującego napoju. Postanowiłam nie przeszkadzać mamie i chciałam iść z kubkiem do mojego pokoju.
- Zaczekaj chwilę.- powiedziała mama do mnie odstawiając telefon do ramienia aby druga osoba nie słyszała naszej rozmowy.
- Okey. - wzruszyłam ramionami i usiadłam przy blacie delektując się czekoladowym płynem rozchodzącym się po całym moim ciele.- Kto to był?
- Matt. - odpowiedziała mama odkładając telefon na swoje miejsce. A ja tylko wywróciłam oczami.- Annie on jest na prawdę w porządku, zaprosił mnie jutro do kina więc od szóstej będziesz sama w domu.
- Mamo...Matt to zwykły palant! Stać cię na kogoś lepszego.
- Rozmawiałyśmy już na ten temat więc ta dyskusja jest zbędna.
- Ale...
- Koniec Annie! Nie możemy żyć ciągle przeszłością!
- Gdyby tata...
- Gdyby tata żył nie musiałabyś przez to przechodzić. A czasu nie cofniesz.
- Szkoda bo bym wolała żeby Matt leżał też w grobie za miast taty!
- Annie! Nie wolno mówić takich rzeczy! A teraz marsz do pokoju za nim dam ci szlaban na dwa miesiące!- jak powiedziała tak zrobiłam. Wstałam i poszłam do swojego pokoju trzaskając drzwiami i rzucając się na łóżko. Byłam zbyt zmęczona żeby wściekać się na mamę i w mgnienie oka zasnęłam.
Rano musiałam bardzo się sprężać bo za 10 minut miał po mnie przyjechać Justin. A ja jeszcze we wczorajszym dresie i dopiero jadłam śniadanie. Pobiegłam na górę i wzięłam poranną toaletę w tym pomalowanie się, zrobiłam luźny warkocz i wyszłam z łazienki kierując się do szafy i wybrałam czarne jeansy-legins z nogawkami lekko powyżej kostek, białą luźną koszulkę z opadającym ramieniem, do tego złoty łańcuszek z kilkoma wisiorkami, czarne vansy i kapelusz. Chwyciłam moją torbę i zbiegłam na dół. Ściągając skórzaną kurtkę z wieszaka usłyszałam trąbienie samochodu. W samą porę. Trochę mi głupio było, że Justin mnie podwozi ale sam to zaproponował.
- Hej - powiedział podchodząc do mnie i mnie przytulając.
- Hej- odpowiedziałam i odwzajemniłam uścisk.
- No to co jedziemy?
- No chyba, że masz inne plany niż szkoła.
- W sumie to mam.
- Serio? Ale ja tylko żartowałam.
- Ale ja nie żartowałem.- odpowiedział i puścił mi oczko. No nieźle Annie w co żeś ty się wpakowała?!
***
A więc wam podoba pierwszy rozdział opowiadania? Jak myślicie gdzie Justin zabierze Annie? :D Do zobaczyska przy rozdziale 2 ! <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz